NASZE ULUBIONE KSIĄŻKI DLA DZIECI
Czytamy codziennie, obowiązkowo przed pójściem spać ale często też w ciągu dnia. Mój syn uwielbia książki i teraz sam ściąga je z półki i przynosi do poczytania. Jednak nie zawsze tak było. Jak większość dzieci, na początku zabierał mi książki z ręki albo nie był kompletnie zainteresowany. Dzięki małej sztuczce udało mi się go przekonać, w wieku ok 6 miesięcy, że czytanie jest fajne i tak jest do dziś. Jeśli chcecie wiedzieć co u nas pomogło, czytajcie dalej, a jeśli was to nie interesuje to zapraszam niżej prosto do zestawienia hitów z naszej biblioteczki.
Już w ciąży, jako nałogowy książkopochłaniacz wiedziałam, że będę czytać mojemu dziecku. Jednak plany planami a życie swoje. Syn nie był zainteresowany słuchaniem tego, co czytam i szybko się denerwował. Nie sprawdziły się także kontrastowe książeczki, zerkał na nie kilka sekund i płacz. Odpuściłam więc na jakiś czas, bo w końcu nic na siłę. W okolicach 6 miesiąca ponowiłam próbę, jednak tak jak mówiłam latorośl albo zabierała mi to co próbowałam mu czytać albo nie chciał słuchać i się denerwował. Syn był, i jest dzieckiem dość żywym i ruchliwym, postanowiłam więc to wykorzystać. Uwaga oto moja tajemna metoda: posadziłam małego na kolanach i jego rączką pokazywałam na obrazku to o czym właśnie czytałam, np. "Marek tankuje swój motor do pełna" i pokazywaliśmy na motor itd Ten ruch zaciekawił go na tyle, że udało nam się przeczytać całą książkę, pierwszy raz. Teksty były krótkie, 2 - 3 zdania na stronę, żeby mały za szybko się nie znudził. Potem wystarczyło już, że ja pokazywałam odpowiednie elementy, a on słuchał z zaciekawieniem. Następnie dołączyłam pokazywanie rzeczy z tła : biedronka, słońce, kotek itd. Dlatego u nas sprawdzały się doskonale książeczki z bardziej rozbudowanymi obrazkami niż takie z jednym obrazkiem na stronie. Na takie jedno-obrazkowe przyszedł czas później, gdy syn zaczął więcej rozumieć i chciał poznawać nazwy różnych przedmiotów.
- Poznaj stację i warsztat Maurycego z serii Mały chłopiec. Do tej pozycji mam sentyment, bo była to właśnie ta, przy której przekonałam syna do czytania. Ładne obrazki, nie za dużo szczegółów. Poznajemy stację benzynową i jej elementy: myjnię, sklep, warsztat i wulkanizację. Mali czytelnicy dowiedzą się dlaczego sprawdzamy ciśnienie w oponach, i że po zmianie opon koła należy wyważać. Bardzo przyjemna książeczka, szczególnie dla fanów motoryzacji.
- Wóz strażacki spieszy na ratunek. Kolejna książeczka, która świetnie sprawdziła się nam przy czytaniu - pokazywaniu. Krótkie, czterowersowe wierszyki na każdej stronie nie znudzą malucha. Zastrzeżenie mam jedynie do głośności dźwięków, które jak widać na obrazku są dołączone. Syrena i dzwonek mogą wystraszyć niemowlaka.
- Rok w lesie - idąc tropem pokazywania szczegółów i lubością mojego potomka do zwierząt zamówiłam tę pozycję. Na początku nie przyjęła się dobrze, być może szczegółów było za dużo. Około roczku stała się hitem i jest nim do dziś. Ilustracje są przepiękne, wykonane z dbałością o szczegóły i podparte są wiedzą na temat życia i zwyczajów zwierząt. Książka nie ma tekstu, więc interpretacja pozostaje nam, a później naszym pociechom. Ta pozycja na pewno będzie u nas czytana jeszcze kilka lat. Moim zdaniem pozycja obowiązkowa w każdej dziecięcej biblioteczce.
- Kicia Kocia. Kupiłam ją bez przekonania, bardziej z powodu traktora i zachwytów innych rodziców jak to Kicia jest u nich hitem. Po otworzeniu stwierdziłam, że nie ma szans by te ilustracje się u nas sprawdziły, a jednak. Kicia, a może traktor spodobały się synkowi niemal od razu. Najpierw było tylko oglądanie obrazków, potem czytanie 2-3 zdań ze strony, a teraz czytamy bez problemu całość. Dlatego dokupiłam wersję z kartonowymi stronami, przeznaczoną dla młodszych dzieci. Syn razem z Kicią puka do drzwi, bije brawo Nunusiowi, a na końcu przytulamy się jak bohaterowie i to bez wątpienia jego ulubiony moment.
- Dobranoc, Gąsko. Tą książeczkę, postanowiłam dorzucić do zamówienia, po poleceniu jej na jakimś blogu. To u nas wieczorna lektura obowiązkowa. Razem z Zosią i Gąską sprawdzamy, czy umyliśmy już zęby i posprzątaliśmy zabawki, Ilustracje są proste i są przepięknie dobrane kolorystycznie. Mamy zamian kupić kolejne części.
- Ilustrowany inwentarz zwierząt kupiłam jeszcze przed pierwszymi urodzinami syna. Od razu przypadł nam do gustu. Duże, piękne ilustracje zwierząt urzekły nas i jest to kolejna obowiązkowa pozycja na naszej codziennej liście czytelniczej.
- Pierwsza encyklopedia. Mój dzień. Tę książkę prezentowałam jakiś czas temu na Instagramie. Narazie królują u strony ze zwierzątkami, ale powoli syn przekonuje się tez do innych i coraz chętniej słucha o kolejnych czynnościach w ciągu dnia, czy zabawach na placu zabaw. Encyklopedia zawiera też przydatne dla dzieci informację np. dlaczego rodzice chodzą do pracy czy dlaczego się załatwiamy. Bardzo fajna pozycja.
- Otwórz okienka, słówka kupiłam spontanicznie w Biedronce. Skusiły mnie te otwierane okienka i w miarę proste ilustracje, chociaż pies mógłby mniej przypominać parówkę, a koza bardziej różnić się od krowy. Książka w założeniu służy do nauki czytania metodą globalną. My wykorzystujemy ją po swojemu i obecnie otwieramy okienka i szukamy pary do obrazka na głównej ilustracji. W sumie syn znajduje już wszystko bezbłędnie, ale dalej bardzo go to cieszy.
- Kto robi hu-hu? z Akademi Madrego Dziecka znalazła się u nas głównie prze te okrągłe otwory w każdej stronie. Pomyślałam, że może to zaciekawić dziecko. Niektóre ilustracje są ciut abstrakcyjne i dziecku, szczególnie małemu może być ciężko skojarzyć je z odpowiednim zwierzęciem. Jednak myślę, że książka jest warta polecenia. Pomocna w nauce odgłosów zwierząt.
Oto nasze książkowe hity, a co wy polecacie? Co warto kupić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz